Tomasz Trejderowski
Jak Strzygomir Bekajło strzygę niekonwencjonalnym sposobem ukatrupił
Pochodzi z portalu trejderowski.qs.pl :)

       - Ależ Strzygomirze! - odrzekł kandelabr słysząc jak rozmówca beka paskudnie. - Juści doceniamy twe zasługi i chęć pozbycia się tej suki, co nocą grasuję po miasteczku, ale takie zachowanie nawet rynsztokowemu chamidłu nie przystaje. Zarazki to kniaź...
       Nie dokończył, bo oto właśnie kniaź strojny w puchowe futro, w asyście dwóch halabardników, wkroczył był do pokoju:
       - Co tu tak nieprzyjemnie zalatuje? - zapytał wielce elokwentnym głosem.
       - O kurwa... - Strzygomir zmełł w ustach przekleństwo. Już miał odpowiedzieć, że po wypiciu baryłki piwa zdarza mu się nie trzymać gazów, ale kniaź kontynuował, nadal wielce elokwentnym głosem:
       - Mniejsza o to. Czas nagli! Ty żeś tu masz się pozbyć potwora? A jak ci na imię?
       - Strzygomir Bekajło do usług wielmożnego pana. Tenże nocny zbój to nie żaden potwór ino strzyga - zwykła suka krwiopijka, od wampira pochodna...
       - Dobrze! Mniejsza o nazwę. Rzeknij swe warunki.
       - We wieczór przystąpię do walki. Do tego czasu potrza mi na rozgrzewkę baryłkę piwa i trzy pęta waszej kiełbasy czosnkowej, słynnej na całą okolicę. Po zmroku zejdę do lochów i zabiję strzygę. Potem wrócę po nagrodę. Trzysta złociszów - targów nie uznaję...
       - Wysoka do cena. Zali zabij potwora, a gotów żem Ci ją wypłacić. Ale wiedz to. Jeśli ci ona krew wyssie jak to już dwakroć wojakom moim uczyniła, pogrzebu nie będzie, jeno kości twe mizerne przed bramy wyrzucone będą i na pożarcie wilkom ostawione.
       - Zgoda! Gotów żem...
       - A jakże to zabić stworę chcesz?
       - Zali kniaziu moja to tajemnica. Wiedz ino, że strzyga, pochodna od wampira, jak i on od czosnku choćby od ognia stroni, a wasza kiełbasa słynie z czosnku...


       Takoż wieczorem Strzygomir, obaliwszy przez dzień cały dwie pełne baryłki piwa, co przypłacił rzęsistym rzyganiem przy bramie, stawił się w podziemiach miejskich, gdzie grasowała strzyga.
       Bez większego strachu ruszył w przód.
       W odległym końcu korytarza z sarkofagu odsunęło się wieko i wyskoczyła ona.
       - Paskudnaś niczym krowia rzyć! Dobrze żem rzygał przed wejściem, bo niechybnie na Twój widok zarzygałbym całą podłogę.
       Strzyga wrzasnęła potwornie i rzuciła się w kierunku Strzygomira, licząc na łatwy żer, lecz na jego widok stanęła w połowie drogi zdziwiona.
       Ten zaś wyglądał strasznie. Nabrał w usta tyle powietrza, że aż mu nieomal gały wyszły z orbit, a potem z głośnym ni to gulgnięciem ni to mlasknięciem całe to powietrze przełknął do żołądka, gdzie wcześniej znalazły się łapczywie zeżarte trzy pęta kiełbasy czosnkowej.
       Twarz go wróciła do normy, takoż strzyga uspokojona nieco ruszyła ponownie do ataku drąc się niemiłosiernie. Kiedy z otwartą i pełną ostrych jak sztylety kłów mordą, była nie dalej niż kilkanaście kroków od niego, Strzygomir poczuł, że zaczęło się.
       Pot mu wystąpił na skronie, z oczu łzy ogromne lecieć mu poczęły, a rozdziawiwszy gębę beknął tak przeraźliwie paskudnie, że od beknięcia tego, jakiego w okolicy od setek lat nie słyszano, zadrżały całe podziemia, a ludziska skupione przy bramie z przerażenie drzeć się poczęli, że ziemia się wali.
       Takoż strzyga, która największy impet beknięcia owionął, jeno paść na ziemię zdołała i z ogromnej ilości czosnku nagromadzonego w strzygomirowym wyziewie, skonała...

Katowice, 21 lutego 2001 roku