ORK
Autor : Oparski
Karameikos Rok Kulawego Smoka
PROLOG
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Powyginane konary drzew rzucały długie
cienie. Lekkie podmuchy wiatru gięły wysokie trawy otaczające karczmę "Wilczy
kieł". Przez okiennice słabo sączył się blask świec i łuczyw. Nagle, dość
nieoczekiwanie dało się słyszeć przeciągłe, pół-orcze beknięcie. Twarze dwóch
skulonych pod oknem postaci rozjaśnił uśmiech - To on!
Na środku słabo oświetlonej sali, przy suto zastawionym stole siedział młody, nieźle
podpakowany pół-ork. Na pierwszy rzut oka było widać, że to stary wojak. Jego
niezwykle umięśnione ciało okrywała wysokiej jakości kolczuga. Nosiła ona ślady
walk, a także oznaki niechlujstwa właściciela. Do szerokiego, nabijanego drogimi
kamieniami pasa przypięty był miecz. Liczne inskrypcje runiczne nie pozostawiały
wątpliwości co do tego, że jest to broń magiczna. Skórzane spodnie na pewno nie były
magiczne ale za to okropnie ubłocone. Obok wojownika stały oparte o ławę tarcza i
łuk. Na brzegu bogato zdobionej tarczy ktoś niesprawnie (zapewne właściciel)
wydrapał: ORK JORDAN.
Jordana delektującego się opaloną ręką Bugbear'a ostrzegł chyba szósty zmysł. Z
niewiarygodną szybkością, robiąc fikołka przetoczył się na środek karczmy. Jordan
pogratulował sobie refleksu, bowiem w miejscu gdzie siedział znajdował się teraz wbity
w ławę topór. Gdy jedna z zakapturzonych postaci usiłowała uwolnić topór, druga z
bojowym sykiem ruszyła na półorka. Jordan, który wlał w siebie galon piwa był w
świetnym humorze więc słowa, które wypowiedziała ów postać nie zrobiły na nim
żadnego wrażenia:
- Zginiesz psie!
- Jam jest półork, a nie pies - szybko zripostował Jordan
Nim wypowiedział ostatnie słowo z niebywałą szybkością wyciągnął miecz. Mleczno
biały blask zalał karczmę oślepiając wszystkich z wyjątkiem orka. Trzy szybkie
młynki, jeden sztych i dusza pierwszej z postaci opuściła niezbyt wyjściową ziemską
powłokę.
W karczmie zawrzało ł wszyscy zaczęli się z zapamiętaniem siekać,
jednak Jordan nie zwracał uwagi na kilku wymachujących cepami chłopów - jego wzrok
przyciągały nienawistne oczy wyzierające spod kaptura. Tajemnicza postać kocim ruchem
zmieniła pozycję i błyskawicznie zaatakowała.
"Ma niezły power" - pomyślał Jordan uchylając się przed
ciosem i wykonując jednocześnie salto z 1/8 obrotem. Postać była cwana i wykonała
pozostałe 7/8 obrotu i w ten sposób znów stanęli twarzą w twarz. Ostrze topora
zakreśliło szeroki łuk, jeszcze moment i Jordan nadawałby się tylko na pieczeń;
Postać najwyraźniej nie doceniła wojownika, ork bowiem z dzikim wyciem sparował cios i
swoim sztyletem ciachnął w kapturek. Nie patrząc na wynik akcji Jordan salwował się
ucieczką przez zamknięte okno. Okno nie było zadowolone z posunięcia wojownika.
Karczmarz też.
Tymczasem Jordan dopadł konia i chciał z biegu na niego wskoczyć - nie przewidział
jednak tego, że za bardzo się rozpędził i po chwili leżał z drugiej strony konia, z
ryjem półorczym w obroku. "Na Twaroga!" zaklął dziko ork i po niespełna
sekundzie siedział w siodle.
Wybiegające z karczmy postaci usłyszały już tylko oddalający się
tętent końskich kopyt.
Leżący na kamiennej posadzce półelf, o pięknych ciemnych włosach
dostrzegł przez mgłę zasnuwającą mu oczy, jak cienka szata opada z księżniczki
odsłaniając jej pełne piersi. Elf poczuł przez chwile gdzieś w dole, że zbroja go
uwiera, a następnie zwyczajnie zemdlał.
- "Ja tu marznę draniu!" krzyknęła rozwścieczona
księżniczka lecz te słowa nie dotarły już do elfa.
ROZDZIAŁ I
Przed jadącym powoli Jordanem rozpościerała się szeroka równina. W oddali majaczył
wysoki kształt będący, jak myślał Jordan, wieżą której właśnie szukał. Uśmiech
rozjaśnił twarzycę Jordana; "Wróżka nie kłamała, najwyraźniej dotarłem do
celu" pomyślał nasz bohater, a następnie pociągnął spory łyk spirytu
krasnoludzkiego z manierki przytroczonej do pasa. Gorzała rozjaśniła umysł Jordana
przypomniał więc sobie dalsze słowa wróżki: "Choć urodziwa jest, nie daj się
zwieść Jordanie, wykorzysta każdą twoją słabość by wyssać wszystkie twoje soki.
Daję Ci oto ten pergamin i błogosławieństwo". Jordan sprawdził czy scroll jest
za pazuchą po czym spiął konia i pognał w dal.
Jordan powoli zbliżał się do wieży. U podnóża ujrzał sporej
wielkości smoka, który trochę się zasępił. Gdyby smok żył pewnie by coś
powiedział ł któż bowiem lubi mieć kilka ptaków na grzbiecie?
Opodal stał koń i spokojnie skubał trawę. Jordan cicho zsunął się ze swojego
wierzchowca i na paluszkach podszedł do bramy. Z okna, kilkanaście metrów nad orkiem
dochodziły ciche jęki. Jordan przylgnął do ściany, wypolerowana stal miecza dziko
błysnęła w słońcu. "Załatwię tę sukę!" - pomyślał wojownik i
wtargnął za bramę. Chwilę potem leżał na kamiennej posadzce klnąc na czym świat
stoi. Okazało się, że wbiegając nie zauważył ogromnego dwuręcznego topora, który
leżał w przejściu. Masując obolały orczy pysk zaczął wpinać się po schodach.
Jordan był czujny, ściany wilgotne, a schody śliskie. Ciężkie krople potu spływały
po czole orka, włosy zlepiły mu się na karku "Do diabła, mogłem wziąć
spiryt!" - zaklął nasz bohater. Tysiąąc...- zrypany jak siódme nieszczęście
Jordan dotarł do końca schodów; Przed nim rozciągał się długi, słabo oświetlony
korytarz. Jedne z drzwi były lekko uchylone a przez szparę sączyło się światło. Do
zapoconych uszu Jordana dochodziły dźwięki sapania i cmokania. Bezszelestnie, niczym
duch Jordan podsunął swoje cielsko pod komnatę. Mając pergamin w jednym ręku a miecz
w drugim postanowił, że zaatakuje z zaskoczenia. Jak burza wtargnął do środka. Oczom
jego ukazał się widok, które wprawił go w lekkie zakłopotanie: Na wielkim łożu
leżał nagi prawie półelf, a na nim okrakiem kobieta, która szczypiąc go powodowało
owe jęki. Burza kruczoczarnych włosów zasłaniała ją całkowicie. Wtargnięcie
Jordana sprawiło, że kobieta zeskoczyła gwałtownie ukazując wszystkie swe wdzięki.
Jordan przeżył drugi szok - cudownej urody księżniczka nosiła reformy i to w
półksiężyce i gwiazdki! "Czarodziejka to byś musi" ł błysnęło orkowi
pod czachą; nie zważając jednak na to, rozwinął scrolla* i zarecytował:
dupa_!!akysz!!!**
- Jordan nie! - krzyknął elf - było jednak już za
późno. Piękność krzyknęła, biust jej zafalował i zniknęła w obłoku dymu.
- Don urato..
- Coś ty zrobił!? - przerwał mu w pół zdania elf -
widziałeś te nogi, tę talię? Tylko byś żarł i mordu zalewał nie potrafisz docenić
prawdziwego piękna...
Jordan przerwał ten potok słów ogłuszając Dona Powermana.
Wiedział, że jest w szoku jeszcze bardziej zrobiło mu się żal gdy zobaczył ogromna
malinkę zdobiącą szyję elfa.
- Wyliżesz się z tego staruchu! - szepnął ork schodząc powoli
po schodach. Już Jordan o to zadba...
*scroll- zwitek pergaminu z czarem, który czytan powoduje skutek jakowyś.
**dupa_akysz - /dragon/ - niech myśli me bure zamienią cię w starą rurę. Akysz!